niedziela, 29 grudnia 2013
[01.] who's gonna save the world tonight?
Freund: jedz, pij, żuj
Pewnie znasz to uczucie. Och, na pewno je znasz, byłeś już kiedyś zakochany, prawda? Chodziłeś z głową w chmurach, nie jadłeś, nie spałeś, czułeś motyle w brzuchu i tak dalej. Wypatrywałeś w tłumie tych oczu i cieszyłeś się jak gówniarz, gdy ona odwzajemniła twój uśmiech.
Zakochanie, racja? Świat w różowych barwach, motylki, jednorożce, hiperwentylacja, ciągłe asdfghjkl;. Zakochanie. Miłość.
Wyobraź sobie, że czułem się podobnie, gdy miałem przy sobie swoje wkładki. Tak, właśnie, wkładki. Nie śmiej się ze mnie, bądź tolerancyjny. To, że wkładki stały się dla mnie czymś więcej niż elementem sprzętu nie czyni ze mnie odmieńca, jasne?
W każdym bądź razie doszło do tego, że wkładki znacznie awansowały w mojej hierarchii dóbr materialnych. Właściwie to zdeklasowały ranking jakichkolwiek wartości.
Bo prawda jest jedna: nie ma miłości, są wkładki.
Dziewczyna może cię rzucić, narzeczona zastawić pierścionek z brylantem w lombardzie, a żona zdradzić z łysiejącym listonoszem. Wkładki tego nie zrobią, wkładki będą na ciebie czekać. Zawsze. Always and forever, póki was twoje uzębienie nie rozłączy.
Och, jak ja uwielbiam żuć wkładki.
Ale dobra, uspokój się, bo przechodzę już do setna sprawy. Daj mi minutkę.
Bo chodzi o to, żeby czerpać z życia to, co najlepsze. Życie dało mi coś nieoczekiwanego, nietypowego, poniekąd kontrowersyjnego. Nie wszystkim podoba się mój ekhm, nawyk. Niektórych to obrzydza, rozumiem. W końcu nie ma nic ciekawego w facecie, który zaślinia swój sprzęt, na litość Boską, to obleśne! Ale… ale ja to kocham i nie wstydzę się tego. Wkładki są dla mnie wszystkim, zrozumiałem to, gdy, o ironio, mi ich zabrakło.
Ten dzień był taki sam jak wszystkie inne dni skocznego tournée. Obudziłem się z lekkim kacem, moje ciało potrzebowało natychmiastowego prysznicu, a zęby miętowej pasty. Taki tam przeciętny poranek. Guten Morgen, Guten Morgen. Wie geht’s? Es geht. So lala et cetera. Normalka. Przełomem w tej mojej rutynie okazała się godzina 7:15. Na oślep wrzucałem swoje rzeczy do walizki. Byłem już spóźniony, lada chwila German Team miał opuścić Wisłę i udać się do Zakopanego.
- Hej, to moja skarpetka! – Wank wyrwał mi z ręki element swojej bielizny, prezentując jedną ze swoich groźnych min, a tych, uwierz mi, ma w swoim repertuarze masę.
- Sorry. – Burknąłem, nie przerywając pakowania. – Ej, Wieżowcu, widziałeś moje wkładki?
Andreas tylko wzruszył ramionami i zajął się składaniem swoich majtek w równą kosteczkę. Niestety, moje upodobanie do wkładek w nikim nie budziło entuzjazmu, moi kumple jak i rywale (a zwłaszcza rywale) nie rozumieli, jak można przechowywać wkładki razem ze swoimi ubraniami, z dala od innych części sprzętu. Jeśli mam być szczery, to muszę ci wyznać, że nie do końca jest tak, że ja ze specjalną czcią przewożę swoje wkładki, w których potem skaczę. Moje „robocze” wkładki jadą sobie w jednej torbie z kaskiem i tymi typu rzeczami. Przy sobie mam tylko dwie wyjątkowe wkładki, które mają dla mnie ogromne znaczenie sentymentalne. Otóż, na swoje dwudzieste pierwsze urodziny dostałem wkładeczki od pewnej niesamowitej dziewczyny, w której, swego czasu, się podkochiwałem. Okej, może i nadal coś do niej czuję, ale zdecydowanie to uczucie przybrało inny charakter.
- Kurwa, nie ma ich.
- Nie klnij, bo Bozia się pogniewa.
- NIE MA ICH, ROZUMIESZ?
*poker face Wanka*
- Tylko nie panikuj, Sev. Nie panikuj. Słyszysz mnie? Oddychaj, stary, oddychaj. Już dobrze, zaraz je znajdziemy.
- Niemaichniemaichniemaichniemaich.
- Wiesz co? Pobiegnę po pomoc. Tutaj potrzeba lekarza i prywatnego detektywa. Nie mamy w drużynie detektywa, więc musimy zadowolić się zawodowym żołnierzem. Lubisz Mechlera, prawda? On zaraz znajdzie twoje wkładki. A Freitag pomoże ci nie paść na zawał.
- Idź już, a nie na zwierzania ci się zebrało, do cholery! To nie sesja terapeutyczna.
Czy ja ci kiedykolwiek wspominałem o tym, że w obliczu straty swoich skarbów robię się agresywny? Nie? No cóż, więc już wiesz. I, daj mi wyjaśnić, naprawdę się wtedy zdenerwowałem, bo Wank, który z natury jest małomówny, a gada jak papla tylko po Panu Tadeuszu, nagle zaczął objaśniać mi całą strukturę misternej operacji, której miał się lada moment podjąć. Ok., doceniam jego troskę i chęć pomocy, ale na Hofera, potrzebowałem swoich wkładek, a nie litanii do wszystkich sędziów.
Taa, więc, na czym skończyłem? Ach tak.
Po kilki minutach do mojego pokoju wpadła cała ekipa poszukiwawcza w osobach: Wank, Mechler, Wellinger, Geiger i Bodmer. Oraz jednoosobowe pogotowie ratunkowe: Freitag miał na sobie biały szlafrok i, jak to wyjaśnił mi starszy Andreas, miał mnie zbadać patykiem po lodzie. Nie ma co, profesjonalizm na poziomie.
- Otwórz buziaczka i powiedz ‘A’. – Zaświergotał Richard, robiąc mądrą minę.
Pediatra pieprzony się znalazł. Chciałem swoje wkładki, a nie Richarda-Kiedyś-Będę-Lekarzem-I-Uzdrowię-Twoją-Głupotę.
Podsumowując, zrobił się burdel.
Miałem ochotę zwinąć się w kłębek i wyć. Życie traciło sens, gdy nie mogłem żuć wkładek. Bo ogólnie moje motto życiowe to: jedz, pij, żuj. W dopisku: żuj WKŁADKI, nic innego.
Serio, próbowałem w swoim życiu żuć coś innego niż wkładki, ale nic nie przynosiło mi takiej rozkoszy i tego uczucia ciepła, która rozchodzi się po całym ciele, docierającego nawet do małego palca u lewej stopy. Nie ma porównania, po prostu.
Uh, tak, wiem, schodzę z tematu.
Więc, chłopcy pomogli mi przeszukać cały pokój, przewracając go dosłownie do góry nogami i rozwalając idealnie poskładane ciuchy Wanka, ale poszukiwania potwierdziły jedynie moje najgorsze przypuszczenia: wkładki zginęły.
Armagedon, trzęsienie ziemi, koniec świata, jestestwo w gruzach i tego typu rzeczy, czaisz, nie?
Wow, dziwne, że mówię o tym traumatycznym incydencie tak spokojnie. Ale wiesz, sesje u doktor Wulf i hektolitry melisy pomagają wyjść z najgorszego gówna.
Co było, gdy nie znalazłem swoich wkładek? Znalazłem kartkę. W Zakopanem może odzyskasz swoje wkładki, szwabski przeżuwaczu, xo.
***
tadam!
to jest uzależnienie od skocznych fanficków, a ja nie umiem z nim walczyć, więc zaczynam coś, co zaczęło się pisać już dawno, dawno temu, co piszę, gdy sobie o tym przypomnę, co, póki co ma 2,5rozdziałów, więc 3 rozdziały zapewne opublikuję. A szanse na to, że kiedykolwiek dokończę to opowiadanie są, no cóż, znikome ;d
ale co tam.
reasumując: Cam wraca do komedii :)
fajnie, jeśli będziecie w tym ze mną! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)