poniedziałek, 7 kwietnia 2014

[09.] turn the crowd up now



     Freund: wszystko zmierza w złym kierunku

Nie mogę jeść. Nie mogę spać. Nie mogę przestać o nich myśleć. Boję się, tak cholernie się boję. Co jeśli są zbezczeszczane, co jeśli ktoś rzucił je w kąt, jakby były jakąś zepsutą zabawką? Miewam przez to wszystko napady paniki, nie potrafię skupić się na najprostszych czynnościach. Na przykład rano umyłem zęby szczoteczką Wanka. Potem założyłem dwie inne skarpetki, a kawę posoliłem. Nawet kombinezon ubrałem na lewą stronę! I wciąż chudnę. Obawiam się, że jeśli szybko nie odzyskam swoich wkładek, moja waga spadnie poniżej dopuszczalnej i, oh mein Gott, zabronią mi skakać.
A wkładki i skoki to najważniejsze rzeczy w moim życiu.
Mój tlen, coś bez czego nie wyobrażam sobie życia.
Jestem na granicy wytrzymałości, nie wiem, ile jeszcze tak pociągnę. Już nie daję rady, kończą mi się siły. To wszystko mnie wykańcza.
I ten brak wieści - jakikolwiek. Brak nowych liścików, brak Ulriki, brak zawisłych spojrzeń Pointnera. NICHTS.
Czuję się tak, jakby całe życie wymykało mi się spod kontroli.
Kofla, ja już dłużej nie mogę.
Mam dość.
Naprawdę.
***

     Freitag: diagnoza vol II

Sevi jest w złym stanie psychicznym. Obawiam się, że jeżeli szybko nie odzyska wkładek, wpadnie w depresję równie głęboką jak Rów Mariański. A może nawet targnie się na swoje życie. Dlatego, przezornie, usunąłem z jego pokoju wszystkie potencjalnie niebezpieczne przedmioty, między innymi plastikowe widelce, sznurówki, gumki z majtek i tabletki na przeczyszczenie. Ponadto staram się mieć go pod stałą obserwacją.
Muszę przyznać, że Freund jest bardzo opornym pacjentem. W ogóle nie poddaje się terapii antydepresyjnej. Wmuszam w niego milkę od Schmitta (wiadomo, czekolada, endorfiny i te sprawy), ale on uparcie twierdzi, że niczego nie przełknie. Wysyłam go do solarium (bo to częsty trik stosowany w leczeniu depresji w Skandynawii), ale Sevi nie chce wyglądać jak blondsolara. Żadne racjonalne argumenty go nie przekonują, czasami czuję się, jakbym rozmawiał ze ścianą. Najczęściej Sev siedzi w pokoju i żałośnie kiwa się na boki, nie reagując na żadne prośby. Etap obsesyjnego szukania wkładek dawno już minął. Teraz Freund próbuję przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, zaakceptować teraźniejszość. Jest taki hoffnungslos - zupełnie jak nie on.
Dręczy mnie to, że nie potrafię mu pomóc. Ta sytuacja i mnie przerosła. Nawet w opasłych księgach traktujących o psychice człowieka nie mogę znaleźć odpowiedzi. Źle się dzieje, dlatego radzę ci szybko odzyskać wkładki.

Nie rozumiem, dlaczego pytasz mnie o Wellingę. To grzeczny, ułożony chłopczyk, może nawet za bardzo ułożony.  Często żartujemy sobie z niego, bo wiadomo, jest najmłodszy, ale w sumie to go lubimy. Spoko gościu, tylko z dobranocki musi wyrosnąć. Próbujemy przekonać go, że nadszedł ten czas, w którym musi się wyszaleć, pokosztować życia, ale póki co, marnie nam to idzie.
Fakt, ostatnio się zmienił. Stał się małomówny i cichy, próbuje się nie wychylać. Czasami wręcz unika nas jak ognia.

W Zakopanem przypadł mi pokój z Andreasem Nummer Zwei, ale jakoś nie zwróciłem na ten fakt specjalnej uwagi. Każdy był zabiegany i miał się na baczności. W końcu w tym liściku stało jasno, że w Zakopanem Freund może odzyska wkładki. Wiadomo, Sevi był w centrum uwagi, a ja starałam się nie spuszczać go z oczów. Kto wie, do czego jest zdolny człowiek w tak zaawansowanym stadium depresji.
W każdym bądź razie, Bodmer przez przypadek (tak, tak, każdy uwierzył mu, że to był tylko Zufall), potknął się na korytarzu, tuż przed pokojem Freunda i Wanka i, tadam, znalazł liścik. Jutro. Morskie Oko. Imprezę czas zacząć, Freundi, xoxo., pisało tam. Nie trzeba mówić, że wzbudziło to niemałą sensację w naszych szeregach. Nareszcie jakiś nowy trop! Cały podekscytowany wpadłem do pokoju, bo chciałem to niewątpliwie przełomowe wydarzenie opisać w moim pamiętniku. Kątem oka zauważyłem, jak Wellinga kulił się na swoim łóżku, pogrążony w lekturze. Z ciekawością spojrzałem na okładkę i aż się przeraziłem.
- Co czytasz? - Zapytałem pozornie obojętnym tonem. Chciałem wybadać sytuację, nie płosząc go.
- "Cierpienia młodego Wertera" Goethego. - Odparł, nerwowo zerkając na mnie z nad krawędzi książki.
- A tak, dobra książka. Trochę depresyjna, ale dobra.
- Mhmm. - Mruknął, wracając do czytania.
Postanowiłem wymusić z niego coś więcej. Wiadomo jaki wpływ na młodzież miała ta książka w XIXw., werteryzm, masowe samobójstwa et cetera. Wellinga był podatny na wpływy (oczywiście nie na nasze) i naprawdę się przeraziłem. Obiecałem sobie, że jak skończy się to całe zamieszanie z wkładkami, biorę się za Andreasa. Nie mogę pozwolić, by taki młody chłopak zniszczył sobie życie!
- Co ci się w niej najbardziej podoba?
- No nie wiem - Andi poruszył się niepewnie, jednocześnie rzucając mi spojrzenie bezpańskiego psa. Po chwili namysłu odłożył książkę na bok i wygodniej oparł się o ścianę. Od razu wiedziałem, że będzie mówił, że to ten czas, w którym wreszcie się przełamie. W końcu człowiek nie może wiecznie wszystkiego w sobie dusić, potrzebuje szczerej rozmowy. A kto jest lepszym rozmówcą niż ktoś, kto ma zamiar zostać świetnym lekarzem plus który opanował już podstawy psychologii?
Znaczy... Wellinga na pewno się nie pogniewa, że zostanie moim króliczkiem doświadczalnym.
- Tak jakby trochę... No nie wiem... Chyba utożsamiam się z Werterem.
Ok, zabił mnie tym. To był bardzo niedobry znak.
- W sensie?
- Nie rozumiem.
- Co cię łączy z Werterem? Nieszczęśliwa miłość?
Andi zakłopotał się.
- Nie... Po prostu, tak ogólnie. Nieszczęście. Niezrozumienie. Alienacja.
-  Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć?
- Nie. - Uciął szybko Wellinga, spuszczając wzrok. - Ja po prostu się pogubiłem. Nie umiem się w tym wszystkim odnaleźć. Mam nadzieję, że jeśli dokończę czytać tą książkę, to rozwiązanie przyjdzie samo.
O HOFERZE NIEOMYLNY, NAJGORSZE DOMYSŁY STANĄ SIĘ PRAWDĄ.
Muszę powstrzymać Wellingera, zanim będzie za późno.
Nie chcę, żeby on... żeby popełnił samobójstwo.
**********

naskrobałam coś wieczorem, żaden górnolotny rozdział, ale zawsze coś. plus uwielbiam wrzucać niemieckiego słówka, niemiecki to miłość, aww.
a teraz siedzę sobie z kawką i odpoczywam. w szkole mam już praktycznie wszystko zaliczone, byle dooo, ach, nieważne ;d
miłego dnia, miśki! <3