piątek, 26 grudnia 2014

[20] saved [vol.2]



Kofler: ofensywa

- Podsumowując nasze śledztwo... - Zacząłem głośno, prześlizgując wzrokiem po twarzach zebranych. - Mamy solidne postawy, aby winnymi kradzieży wkładek i psa uznać Andresa F. i Ulrikę L. A Andreas W. i Pascal B. są winni brania współudziału w przestępstwie.
- Pff, byłem szantażowany! - Oburzył się Wellinga. Oczywiście został poparty przez swoich rodaków.
- Okej, w takim razie skupmy się na Fannisie. Musimy opracować plan dostania się do bacówki, znalezienia wkładek i aresztowania Fannemela. Fettner, mów czego się dowiedziałeś. - Przekazałem głos mojemu asystentowi.
Manu wyszedł na środek pokoju, błyskając zębami w szelmowskim uśmiechu.
- Cześć wam. - Przywitał się grzecznie. On to jednak jest ułożony. - Freundi nie smutaj, znajdziemy twoje wkładki i już niedługo będziesz mógł je żuć do upadłego.
Sev odwdzięczył się słabym uśmiechem.
- Przechodząc do istoty sprawy... Kofi, słyszysz jakich ładnych słów się nauczyłem, dzięki tobie? W każdym bądź razie, ustaliłem, iż bacówka Jędrzeja jest pilnie strzeżona przez drut kolczasty, buldogi i wpienionego Bardala, rzucającego pyrami. Ponadto Fannamel ma w środku karabin na śnieżki oraz podwędzoną Królowi Walterowi małą siekierkę. Niewykluczone, że będzie chciał wziąć na zakładniczkę Ulrikę, która siedzi w bacówce i uczy się robić oscypek. Według moich ustaleń, wkładki powinny tam być, aczkolwiek nie znam miejsca ich położenia. Wellingator natomiast jest przywiązany koło kominka. Dobra wiadomość, ma miskę pełną Pedigree.
- On boi się ognia. - Załkał cicho Wellinga.
No cóż, ta sprawa przerastała psychicznie każdego, zwłaszcza takich młodych i niedoświadczonych ludzi jak Welli.
- Spokojnie, brachu. Wszystko mamy pod kontrolą. Właściwie nic nie jest pod kontrolą, ale myśl, że wszystko jest w porzo. Pozytywne myślenie to podstawa. No wiesz, butelka do połowy pełna i takie tam... - Paplał Fetti, a Wellinga tylko wpatrywał się w niego okrągłymi oczami.
No cóż, byle tylko Wellinga się nie mazał.
- Po prostu ich zaatakujmy - zaproponował Freund, który już nie mógł się doczekać, aż będzie mógł wziąć odwet za swoje wkładki. Oj, nie chciałbym być w skórze Fannisa. - Niech ten kurdupel poczuje moc moich dorodnych siekaczy.
- Możemy użyć też gazu rozweselającego! - Zaproponował Wanki, podniecony jak czternastolatek pierwszy raz w życiu oglądający porno. - Przydałoby się też coś na Bardala, bo wątpię, żeby pobiegł za kiełbasą, którą byśmy mu rzucili. Chociaż... Czasami ma takie psie odruchy.
- I nawet merda tyłkiem. Czasami. - Poparł go Geiger.
- Zografski-Wampir też z nami pewnie pohasa i wyssie krew z tego złoczyńcy! - Rzucił znowuż Wank. Coś go niechybnie oświeciło, iż sypał pomysłami jak z rękawa. - I Ammann z różdżką, Stefcio z Żubrówką, a Hofer weźmie krótkofalówkę i Mirana, bo wiadomo, że Hofer hejci Norwegów jak baranek wielkanocny Mikołaja. No i nie zapomnijmy o Pointnerze... Ten to dopiero przyfasoli chorągięwką Fannisowi!
- Wow, Wanki, twoja inwencja twórcza sprawiła, iż zaniemówiłem. - Powiedziałem, byle tylko przerwać ten słowotok Niemca. - Ale myślę, że zrobimy tak...
*
Mróz skrzypiał pod butami, gdy parliśmy przez śnieżne zaspy hen pod bacówkę Jędrzeja. Ta noc była ciemna i zimna, zupełnie jakby Fannemel przejął władzę nad światem i Kosmosem. Cisza jaka panowała wokół dudniła w uszach, jedynie cichy szloch Wellingi trzymał nas przy zdrowych myślach. Jakkolwiek to brzmi.
- Już ją widać. - Szepnął Fettner.
Rzeczywiście w oddali widać było jasny snop światła. Moi towarzysze, aż zatrzymali się na chwilę, wbijając wzrok w niewielką chatkę, jakby czując, że tam dopełni się ich przeznaczenie. A przynajmniej przeznaczenie Freunda, który będzie musiał stoczyć zawzięty bój z Fannemelem. I nie ukrywam, że może to być walka na śmierć i życie.
- Raz kozie śmierć. - Stwierdził Severin i ruszył naprzód. Jego determinacja była godna podziwu. Rety, jak on kochał te wkładki to głowa mała. Może Ulrika ukradła je, bo była o nie zazdrosna? W końcu znaleźliśmy jakiś sensowny motyw!
Najważniejsze pytanie jednak brzmiało: Co wspólnego z tym wszystkim ma Fannemel? Bo jakoś nie wierzyłem, by zbudował całą tą intrygę z nudów. Z nudów bowiem można się uchlać, a nie popełniać takie straszne przestępstwa.
- Przygotujcie się. Zaczynamy. - Powiedziałem spokojnie. Jako jedyny nie telepałem się jak osika. Doświadczenie nie pozwalało mi stracić zimnej krwi i zdrowego rozsądku. Dlatego też czułem się odpowiedzialny, by utrzymać moich kompanów w względnym spokoju. Panika była nam potrzebna jak kotu kość.
Przystąpiliśmy zatem do operacji: "Jak upolować norkę". Fettner zgrabnie niczym japoński ninja wspiął się na dach bacówki, gotowy w każdej chwili wskoczyć przez komin (uznaliśmy, że skoro ta sztuczka udaje się świętemu Mikołajowi to dlaczego by nie Manuelowi?), Wellinga i Bodo obeszli bacówkę i znaleźli tylne wyjście, Wank kombinował coś przy uchylonym oknie, Freitag kręcił się w pobliżu z zestawem małego lekarza, a Geiger zaczął odprawiać egzorcyzmy przed Bardalem (Karl myślał, że to serio na niego zadziała, ale dla was było ważne tylko to, że Bardal się wpieni i będzie ganiał Geigera po całych Tatrach). Natomiast ja i Severin grzecznie zapukaliśmy do drzwi wejściowych.
Otworzył nam Fannis z cygarem w gębie, ubrany w biały, gruby szlafrok. Jednakże nie wydawał się być zdziwiony naszym widokiem, co więcej on na nas czekał!
Scheisse, wpadliśmy w pułapkę!, pomyślałem.
Norweg gestem zaprosił nas do środka i kazawszy się nam rozgościć, nalał do literatek whisky. Spojrzeliśmy po sobie z Severinem, oszołomieni. Czy plan Fannemela polegał na uśpieni naszej czujności oder wyprowadzeniu nas z równowagi?
- Czemu mogę zawdzięczać waszą wizytę? - Zapytał tymczasowy pan domu, po czym wziął łyka swojego drinka.
Znowu wymieniliśmy spojrzenia z Freundem. W końcu wzruszyłem ramionami i postawiłem wszystko na jedną kartę.
- Chcemy wkładek Severina. I psa Wellingi. Wiemy, że to ty je masz.
Anders nonszalancko wypuścił dym z ust wprost na nas, po czym uśmiechnął się iście diabelsko i tak bardzo w swoim stylu. A ja nie wierzyłem świadkom, gdy mówili, że Fannemel to czyste zło!
- Może i je mam. - Odparł, wygodniej rozsiadając się na fotelu.
- Więc? - Severin uniósł do góry jedną brew. Wcześniej ustaliśmy, że nie może dać się ponieść emocją i ma być bardziej kamienny niż Janne Ahonen.
- A co wy możecie ofiarować mi w zamian? - zapytał nieco rozbawiony. Ewidentnie grał z nami w kotka i myszkę, ale nie ze starym Koflerem takie numery!
- Święty spokój i wiadro mannerów.
Reakcja Norwega była niespodziewana - blondyn wybuchnął głośnym śmiechem. To mi się nie spodobało. Bo jak można śmiać się z mannerów? O mannery powinien błagać nas na kolanach!
- Chłystek smarkaty. - Syknął cicho Sevi, zaciskając dłonie w pięści. Ostatkiem sił powstrzymywał się, by nie rzucić się na Fannemela i by nie nie wyrwać z jego dupy tych krótkich nóżek.
- Mam jedno pytanie. - zaczął zamiast tego. - Dlaczego?
Fannemel spoważniał. Odłożył już pustą literatkę oraz cygaro na bok, po czym splótł palce i patrzył na nas spod rzęs.
- To jest ten moment, w którym powinienem wyśpiewać wszystko jak na spowiedzi, wszystkie dlaczego i to, co zaraz z wami zrobię, bym mógł w spokoju dokonać swojego złowieszczego planu? - Uśmiechnął się drwiąco.
- Właśnie tak, bracie, więc śmiało. - Prychnąłem.
- Tylko, że nic takiego nie nastąpi. Mój plan został już zrealizowany w stu procentach. - Anders wypiął dumnie pierś i wyszczerzył się jak głupi do kawałka sera.
Nasza konsternacja natomiast się pogłębiła.
No cóż, nastał ten moment, w którym trzeba było przejść do ofensywnego planu działania.
Nie minęła minuta, a z kominka wyszedł osmolony Fettner. W tejże chwili też do pokoju wpadli Wellinga, Bodo, Freitag i Wank trzymający za fraki Ulrikę. Okrążyliśmy zaskoczonego Fannemela i z groźnymi minami spowodowaliśmy, że w jego zimnych oczach zalśniło coś na kształt paniki.
- Gdzie wkładki, gnoju?
- I gdzie mój pies?
Fannis zrobił się jeszcze mniejszy niż w rzeczywistości jest, po czym wziąwszy głęboki wdech powiedział:
- Fanniszauer jest w przybudówce obok bacówki.
Wellinga pisnął radośnie, po czym pobiegł w rzeczone miejsce.
- I... - Freund złapał Norwega za szlafrok i podniósł go ku górze. Chłopak, już autentycznie przerażony, otworzył usta, by zdradzić swój wielki sekret, kiedy to główne drzwi stanęły otworem, a Bardal z miną mordercy wepchnął związanego Geigera i przyłożył scyzoryk do jego tętnicy.
- Odłóż mojego ziomka na ziemię i cofnij się Przeżuwaczu, inaczej ten nędznik zginie. - Zagrzmiał...
**********

O rany, kiedy wczoraj dodawałam ogłoszenie to nie myślałam, że uda mi się dzisiaj skończyć ten rozdział. Ale zmęczyłem go, jedząc przy tym tyle pierników, że brzuch duży. No i śnieguje za oknem, a z takimi widokami to od razu lepiej się pisze :)

A jeśli mało wam takich bzdur jak powyżej to wciąż zapraszam na bzdurę w wersji świątecznej: welcome-xmas.blogspot.com 

ale ze mnie hojny mikołaj, hehs.


czwartek, 25 grudnia 2014

Ogłoszenie parafialne


Choineczki moje piękne! Kamilkowy Mikołaj zamiast rozdziału przynosi Wam (mam nadzieję, że równie miły) spam! Zaraz lecę po pierniczki i próbuję kończyć rozdział, a Was w tym czasie odsyłam to świątecznej niespodziewanki, gdzie życzenia i okolicznościowy jednopart: http://welcome-xmas.blogspot.com/

I oby poszło w cycki ;)