piątek, 21 lutego 2014

[06.] you're doing all these things out of desperation

Pointner: Ordnung muss sein!

Kofler, na litość Boską, co się stało z twoim mózgiem? Weź się, z łaski swojej, za treningi, a nie ganiasz z różowym notatnikiem po całej skoczni. Proponowałbym ci dwieście pompek i to migiem, chyba, że chcesz, żebym napuścił na ciebie SMSKAK*, bo taka opcja też istnieje. Tylko się kompromitujesz, Kofler, zarówno jako skoczek, jak i jako śledczy. Dupa z ciebie. Jedynie wafelki umiesz reklamować, to, przyznam ci, wychodzi ci zajebiście, nawet sam się skusiłam na kilka kęsów mannera.
Chcesz do Soczi to się postaraj, bo nawet to dziecko Poppinger lepiej od ciebie skacze.
Tak, wiem, że ma dwadzieścia pięć lat i, Kofler, zapamiętaj to na całe życie, trenera się nie poprawia, nigdy!
Pięć okrążeń wokół Wielkiej Krokwi!
Dlaczego pytasz mnie o tego Przeżuwacza? Łajza z niego, ale czasami, trzeba to przyznać, umie skoczyć. Słyszałem, że zginęły mu te wkładki. szczerze powiedziawszy, sam nawet kiedyś myślałem, by nie kazać Kraftowi mu ich ukraść, bo, tak myślę, bez nich już by tak dobrze nie skakał. I to nie chodzi wcale o to, że działają jak talizmany. Freund po prostu w nie wierzy, w ich mistyczną moc, a wiadomo, wiara czyni cuda. Nie ma wkładek, nie ma wiary, są beznadziejne wyniki. Taki psychologiczny trik, czaisz? Ok, pewnie nie, myślenie wychodzi ci gorzej od skakania.
Wracając do tej sprawy z wkładki. Nie szkoda mi Freunda. W ogóle. Widziałeś go dzisiaj na treningach? To już nawet ten Kazach skoczył dalej od niego. Przeżuwacz ma słabą kondycje psychiczną. Opowiem ci taką historię, tylko nie mów nic Fettnerowi, bo on gęby na kłódki w ogóle nie trzyma. Nie wiem, jak można być gorszą paplą od mojej żony, ale jak widać, jest to możliwe.
W każdym bądź razie, kiedyś, już dawno temu, rozmawiałem sobie z Schusterem, kiedy on odebrał dziwny telefon. Z twarzy Wertera można było czytać jak z otwartej księgi. Widziałem jak jego obojętność powoli przemienia się w szok, by na końcu zamienić się w zdenerwowanie.
- Już idę. - Rzucił drżącym głosem, po czym schował telefon głęboko w kieszeń - Muszę iść. Chłopcy jak zwykle coś popsuli, pewnie Wank znowu skakał po łóżku. Chyba w końcu wezmę z ciebie, Alex, przykład i wprowadzę reżim w swojej drużynie. - Schuster zaśmiał się niby lekko, ale, mimo wszystko, nie udało mu się zamaskować strachu w oczach. Od razu zauważyłem, że jego problem to coś więcej niż Wieżowiec bawiący się w małpę.
Schuster był bowiem ewidentnie spa-ni-ko-wa-ny.
Jak sam wiesz, w naszej ekipie mamy dobrze rozbudowaną inwigilację. Trzeba rękę na pulsie trzymać i wiedzieć co, gdzie, jak. Dlatego polazłem za Schusterem, czego on nawet nie zauważył, a specjalnie jakoś się z tym nie kryłem. Kolejny dowód na to, jak ten krótki telefon go zaniepokoił. Coś było na rzeczy i ja, naturalnie, dowiedziałem się co.
Schuster wszedł do jakiegoś pokoju i, uwaga, zostawił otwarte drzwi. Bardzo mądrze, nie powiem. Zerknąłem ostrożnie i ujrzałem leżącego na ziemi Severina. Blondyn wywijał kończynami na wszystkie strony, a jego ciało poruszało się jak w konwulsjach. Trener Niemców aka zdrajca Narodu Austriackiego zaczął coś pełnym cierpliwości głosem gadać do Freunda (jakby nie wiedział, że do takich to trzeba krzykiem i przemocą, inaczej wejdą na głowę, rozpuszczą się, spadną do trzeciej dziesiątki), ale Severin nawet nie zwracał na niego uwagi, zajęty użalaniem się nad niesprawiedliwością świata.
- No dobra. - Schuster wyprostował się, po czym spojrzał  na swoich podopiecznych. - Przyznać się, kto zwinął mu wkładki?
Grobowa cisza.
Na następne urodziny Schustera dam mu podręcznik "Jak manipulować ludźmi", bo ta sztuka daleko wykracza poza jego umiejętności. Gdy ja zadaję pytanie, inni aż rwą się do odpowiedzi, przekrzykując się nawzajem, wiesz jak jest.
- Bodmer?
...
- BODMER, DO JASNEJ CHOLERY?! - wreszcie jakaś żyłka zaczęła pulsować na szyi Wertera, a to naprawdę ważny szczegół. Pulsująca żyłka równa się wkurw max, czyli coś w rodzaju: z trenerem się nie zadziera.
- Bo ja... noo... nie pamiętam. - Wyszczekał żałośnie ten, pożal się Boże, blondyn, który śmie się skoczkiem nazywać. I jeszcze, o zgrozo, w kadrze narodowej skacze! - Ja... wypiłem wajcenka, może kilka... i nie pamiętam.
W tym momencie Freund zaczął wrzeszczeć jak dziecko gwałtownie oderwane od piersi matki. Jego oczy zapłonęły ogniem i gdyby nie Wank i Freitag, Severin przerobiłby Bodmera na pasztet. Armagedon, słowem jednym.
Z tego, co wiem, historia zakończyła się happy endem. A ja zyskałem kilka nowych faktów.
a) Schuster jest naiwny jak zakochana piętnastolatka przeżywająca pierwsze zauroczenie
b) Schuster nie podejrzewa, że inni ludzie go śledzą
c) Freund jest niestałym emocjonalnie facetem
d) słabością Freunda są wkładki, kto wie, do czego jest zdolny, by je obronić
e) Wank ma słabość do rozwalania mebli
f) W drużynie niemieckiej nie ma dyscypliny
g) Nos Bodmera jest czerwony przez spożywanie nadmiernych ilości alkoholu
h) Jestem dobrym szpiegiem.
Widzisz, Kofler? Chcesz się od kogoś uczyć sztuki dedukcji i inwigilacji to tylko od mistrza, czytaj ode mnie. Nikt tak pięknie nie przenika w szeregi wroga jak ja. Może wreszcie doczekam się pomnika na moją cześć, należy mi się! W końcu tyle dobrego zrobiłem dla Austrii.
A wkładki Freunda jakoś szczególnie mnie nie obchodzą. Cieszę się, że ktoś odwalił tą robotę za mnie.
_________
*SMSKAK - Stowarzyszenie Maniaczek Sexi Klaty Andreasa Koflera (Jakby ktoś jeszcze nie wiedział ;d)
*****

niemalże miesiac się z tym rozdziałem męczyłam, co można i z treści wyczytać, bo nie dość, że mało do akcji wnosi to jeszcze taka słaba jakościowo ;__; ale cóż, wytłumaczenia dwa: matura na karku i brak weny, więc mam nadzieję, misie, rozumiecie mnie.
te rozdziały na pewno będą się nieregularnie ukazywać tak, jak ja nieregularnie będę ogarniać wasze blogi. taka sytuacja.
i oczywiscie muszę to napisać, mamy podwójnego Mistrza Olimpijskiego oraz drużynę, która jeszcze nie raz pokaże innym pazurki! tyle dumy!
<3