niedziela, 4 stycznia 2015

[21.] save the world tonight!

Fannemel: Groźny Fannis

To nie tak, że nie lubię Severina. Właściwie nic do niego nie mam, spoko gość jak na niemieckie standardy. Może jedynie trochę za wysoki. Wysocy ludzie przyprawiają mnie o kompleksy. Więc gdy tak patrzę na ryj Severina to moje ego przypomina chomika kuzynki, którego przejechałem deskorolką, gdy miałem jakieś dziesięć lat (ZDARZA SIĘ, OKEJ?). Ale bynajmniej to nie powód kradzieży wkładek, na litość walterowską.
Dlaczego to zrobiłem? Widocznie miałem swoją powody. Wybacz, ale chcę pozostać tajemniczy. Tajemniczość przyciąga laski jak przytulasy Wanka. Mroczny Fannis ma +683526589 do zajebistości.
I było fajnie. Bo mój plan szedł jak po maśle, wszystko układało się idealnie niczym włosy Vilberga i prawie nastało już wyczekiwane przeze mnie apogeum i armagedon, gdyby nie to, że ci kretyni, włączcie z tobą na czele, postanowili złączyć swoje siły, okrążyć chatkę i zaatakować. Mieli być potulni jak baranki, do cholery!
Z braku laku, atakowany mrożącymi w żyłach spojrzeniami (a ponoć to ja się tak złowrogo patrzę!), musiałem zdradzić im miejsce przebywania Fanniszauera. Potem ten głąb, Freund, złapał mnie za szlafrok i pociągnąwszy do góry, niemal mnie nie zmasakrował. Z bliska można wystraszyć się jego dorodnych zębów, także nieźle wtedy struchlałem, niemal wyjawiając najważniejszy fakt! Na szczęście Bardal zawsze wie, kiedy się pojawić (kalesony Supermana w końcu zobowiązują). Gdy Niemcy zobaczyli związanego Geigera z przyciśniętym scyzorykiem do szyi, zamarli. Role się odwrócili i to znowu Fannis był na czele, muahahha.
- Odłóż mojego ziomka na ziemię i cofnij się Przeżuwaczu, inaczej ten nędznik znigie. - Burknął groźnie, wkurzony jak rzadko kiedy Anders B.
Moje oczy zwilgotniały, gdyż wzruszył mnie wyczyn tego Ziemniaczka. Bo niby rzucał we mnie obelgami przez telefon, ale gdy przyszło co do czego to stanął po mojej stronie i postanowił walczyć ze mną w jednym teamie przeciwko Drużynie Wkładek.
I nie mam wyrzutów sumienia, że uknułem całą tą intrygę, gdyż zrobiłem to dla Bardalka, więc mój z pozorów zły uczynek, sam w sobie jest dobry! Toż to anioł ze mnie jakiś.
Freund posłusznie mnie puścił, wbijając przerażone spojrzenie w Geigera, ja natomiast spokojnie przeszedłem przez pokój i stanęłae obok Bardala, robiąc przy tym tak groźna minę, że moi przeciwnicy na pewno zaczęli odmawiać zdrowaśki. Może i jestem niski, ale nie niegroźny. Bójcie się Fannemela, lebiegi!
- Już wiecie, że z nami się nie zadziera, nędzniki! - Bardal wykrzywił twarz w złowrogim uśmiechu, a ja potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy. - Już więcej nie będziecie mnie wkurwiać, wy wursty jedne.
Kofler z Manuelem jak na komendę chrząknęli.
- I mannery... - dodał Anders. - Które smakują jak psia karma.
- Więc ukradliście moje wkładki, bo raz nazwałem cię kartoflem? - Oczy Freunda zaszły łzami. - Pieprzona karma. - Westchnął już bardziej do siebie.
- To zabolało mnie jak cholera! A że Fanni to taki zajebisty ziomal, to macie za swoje.
Zarumieniłem się, bo co jak co, ale skromnym wypada być. Ale nie powiem, komplement Bardala wręcz mnie uskrzydliłem. Aż urosłem o kilka centymetrów!
Głośny jęk Geigera szybko jednak przywołał mnie do ziemie.
- To ty się nimi zajmij, zwiąż, zaknebluj, przypal ogniem czy co tam chcesz, a ja zmywam się na imprezę do MO. - Poklepałem Bardala po plecach i już miałem przejść do sąsiedniego pokoju zrzucić z siebie szlafrok i założyć jakąś stosowniejszą koszulę i gatki, kiedy to zatrzymało mnie przeciągłe warknięcie dochodzące zza moich plecach.
- Szat i mach. - Mruknął Wellinga, gdy razem z Bardalem odwróciliśmy się w stronę drzwi wejściowych. - Bierz ich, Wellingator!

***

Ulrika: Moja wina, moja bardzo wielka wina

Masz jeszcze jedną chusteczkę? Dzięki. Już przestaję być fontanną, tylko jeszcze wysmarkam cały mózg.
Którego i tak nie mam.
Jaka ja byłam głupia! No jaka! A zaczęło się od tego, że rzuciłam Severina. Dopiero potem, gdy już go zabrakło, zrozumiałam, że chcę by był już zawsze. Kocham go, naprawdę. Ale się spóźniłam i wtedy, w Wiśle, Sevi mi to uświadomił. I byłam taka zła, ale nie na niego, tylko na siebie. Jednakże nie przyjmowałam do wiadomości tego, że nasz koniec to tylko i wyłącznie moja wina! Na dodatek ten Fannemel... Nieźle zakręcił mi w głowie. Wystarczył jeden jego uśmiech i jedno mruknięcie okiem, bym stała się marionetką w jego rękach i zapatrzona w niego jak Kofler w czekoladę, robiła wszystko, co mi każe. Wiesz, takim facetom jak on się nie opiera. A że ja nie mam mózgu i byłam zła po tym jak Sevi mnie odepchnął... Postanowiłam się zemścić. Z pomocą Fannemela.
On to wszystko ukartował i załatwił większość rzeczy. ja byłam znaczącym, ale wciąż tylko pionkiem.
I ukradliśmy najpierw psa Wellingi. Potem wkładki. I napisaliśmy liściki. Fannemel nieźle się przy tym bawił, chwilami ja również. Ale na wkładki Freunda, miewałam wyrzuty sumienia!
Bo wciąż kochałam Severina. Nawet jeśli miałam chwilowego krasza na Fannisa (no bo jaka dziewczyna by nie miała!).
Potem wszystko samo się potoczyło, naprawdę. Tak jak w górach, zaczęło się od małego kamyczka. A później cała lawina spadła jakby ktoś ją gonił. I chcąc nie chcąc, wpadłam w całe bagno po samo czoło.
I tak doszliśmy do incydentu w bacówce.
Zło zapewne by wygrało, a Fannemel przejąłby władzę nad ziemię, gdyby nie Wellinger i jego pies. Wellingator na polecenie swojego psa rzucił się na Bardala, przewracając go na podłogę i uwalniając tym Geigera. Freitag z Bodmerem szybko podbiegli do młodzieńcza, a reszta rzuciła się na dwóch Andersów.
I Fanni musiał przyznać, że ukryliśmy wkładki w walizce, w której Walter Hofer przechowywał kolekcję swoich opasek.
- Sevi, przepraszam. - Wyszeptałam, gdy Freund przeszedł obok mnie.
Blondyn obdarzył mnie jedynie zranionym spojrzeniem i wyszedł z bacówki...
********

To jest bardzo piękny dzień, by dodać rozdział! Bo Innsbruck, bo urodziny Bodmera, bo zwycięstwo kudłatego Ryśka, bo Polacy lepiej, bo Michi i jego rekord (ach, kontrowersjo <3). I tak jakby to ostatni rozdział.
Więc smuteczeq i ogólnie rozpacz i ból.
Przed nami jeszcze epilog.
Ale na pocieszenie coś mam. Będę mieć. Keine Ahnung. Jestem głupia i tyle w temacie. 6 stycznia widzimy się tam: pata-w-gapa.blogspot.com

Resztę łez wyleję Wan pod epilogiem.

PS. Wiecie, że pod koniec grudnia mixofstories obchodziło swoją rocznicę? xD



5 komentarzy:

  1. Muszę zacząć od tego, iż Koflerowi-detektywowi należą się gratulacje za bycie superhiperturbo detektywem, bo obrał właściwy kierunek śledztwa, i wyszło szydło z worka :D jednak Norwegowie, za jednego "niewinnego "Ziemniaka", na spółkę z Ulriką, która uległa Fannemelowi, ale czyż można się jej nie dziwić? I don't think so :D W ogóle muszę ci powiedzieć, że to opowiadanie zryło mi mózg i teraz jak widzę Freunda, to ciągle kojarzą mi się te wkładki i jak ostatnio słabiej skakał, to na pewno była wina tego, że Norwegowie mu je podwędzili w perfidny sposób, na dodatek trzymając z opaskami Hofera. NIEWIARYGODNE! Nie spodziewałam się, że Wellingator jest taki agresywny, ale podobno pies upodabnia się do właściciela, więc może to druga strona Wellingi? ja bym się ich bała, za to wykorzystywanie go :D wygląda na to, że wszystko dobrze się skończyło, życie Severina znowu wróci do normy, gdy już odzyska swoje wkładki i niemiecka kadra odetchnie z ulgą :D tylko jak teraz odwdzięczą się super detektywowi Koflerowi? nie no, ja nie chcę końca, przecież to jest nieopisanie genialne i żadne słowa nie są w stanie wyrazić mojego podziwu dla ciebie za to :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, cała radość ze zwycięstwa Kudłatego na Bergisel gdzieś wyparowała. Chlip. Nie chcę żeby to się kończyło.
    Ta część Fannemela doprowadzała mnie do histerycznego śmiechu, a teraz nagle taki smuteczek.
    No ale dobrze, skoro nowe śmieszne, to może wybaczę.
    Trzymaj się geniuszu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulrika żałuje? Cóż za niespodziewana zmiana! No po prostu SZOK! No ale ja tu widzę agresywnego Wellingatora... Wyobrażam go sobie jak ciągnie Bardala za nogawkę kalesonów Supermena. A potem rozwścieczony rzuca się na niego i pożera żywcem. (tak wiem, moja wyobraźnia jest strasznie zryta) Wiadomo już gdzie są wkładki, Wellingator uwolniony, a konkurs w moim ukochanym Innsbrucku wygrywa Rysio :*** No to widzę niezłe powody do świętowania <3 W każdym bądź razie tylko jedno przyprawia mnie o prawdziwe morze łez... I ty wiesz o co chodzi :( No ale myślę, że to przeżyję, bo bardzo chciałabym przeczytać twój następny blog! Jutro po konkursie czekam z niecierpliwością. I nie myśl, że ci odpuszczę <3
    Pozdrawiam życzę duuużo weny i oczywiście zapraszam do siebie ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Heej! Jestem tu pierwszy raz i zaraz wracam do począrku rozdziałów. Cóż to za niesamowicie wciągające opowiadanie. Ty to masz talent! Ale nie tracę czasu. idę czytaaać! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wczoraj zaczęłam, dziś skończyłam. Jako że blog już zakończony skimentuje hurtem całość. Oficjalnke ogłaszam, że to mój drugi ulubiony blog skoczkowy w kategori komedia :) wybacz, ale 'zesłani na Finlandię', wyprzedzili Cię o 0,1 pkt w drodze po KK :). Leżenie pod stołem ze śmiechu zaliczone. Kornilov nadal w bimbrowniczym intersie. Polska voda is the best, Wellinger jako mamisynek super. Takie szybkie podsumowanie. Jesteś pewna, że nie masz nic wspólnego z 'zesłanymi na Finlandię'? Bo bardzo podobny styl.
    Idę sprawdzić co jeszcze wymyśliłaś :)
    E_A

    OdpowiedzUsuń