czwartek, 6 marca 2014

[07.] sometimes i wish i could save you



      Bodmer: nieszczęśliwy żywot Boda

To co, panie komisarz, może kielicha? Kielich zawsze dobry i myśleć pomaga. Bimberku? Poczęstowałbym cię jakimś Tadeuszem tudzież inną Żubrówką, ale taka wódka dobra tylko dla Polaków, wiesz jak jest. Jeśli nie chcesz potem przesuwać ścian to strzelmy sobie może po piwku, co? jedno piwko jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Na służbie jesteś, powiadasz? No trudno. Ale pamiętaj, znajdę cię w Planicy.
Wkładki Freunda? Okej, raz je zgubiłem, bo bawiłem się w sklep z Horlacherem i tak jakoś wyszło... Schowałem je do walizki Hofera. Dlaczego? No cóż, nie wiem. W każdym bądź razie zapomniałem o tym, czego potem bardzo żałowałem, bo Sevi taki zrozpaczony był, a ja nie lubię, gdy on się smuci. W ogóle nie lubię ranić ludzi. Przez te wszystko zrobiła się potem szopka i Freund dostał wścieklizny. Ogień w jego zazwyczaj błękitnych oczach przerażał mnie bardziej niż Pointner kłócący się z Hoferem. Byłem bliski łez, bo Sevik lada moment gotów był porywać mi z pupci kończyny, a ja jestem przecież z nimi taaak zżyty. Pewnie by je jeszcze powiesił gdzieś na skoczni. Wiesz, jaki byłby potem wstyd? Zwłaszcza, że mam takie krzywe nogi, noo życia bym po prostu nie miał. Od razu pojawiłoby się milion postów o mnie na hejted: skoki narciarski.
Na szczęście wkładki się odnalazły! A właściwie oddał je Hofer, który, swoją droga, minę miał mocno zdezorientowaną. No cóż, też nie chciałbym znaleźć w swoich majtkach poobgryzanych wkładek. Schuster przeprosił Hofera, Freund przytulił wkładki i z powrotem każdy był hepi.
Tylko ja dostałem zakaz tykania wkładek Freunda.
I od tamtej pory ich nie ruszałem, słowo harcerza!
***

    Fannemel: są ludzie i parapety

I jak tam, Koflero, wyrwałeś w końcu jakąś lasię?
Hahahahaha jaki z ciebie lamus, chłopie. Mówiłem ci, wystarczy tylko pokręcić bioderkiem, potem rzucić męskie, takie ponętne spojrzenie i wszystkie laski twoje.
Okejka, przestaję mówić o pannach. Więc co chcesz wiedzieć?
Ej no ogierze, pohamuj się w tych swoich daleko idących wnioskach. Przecież wiesz, że nie mógłbym cię okłamać. Ja po prostu zataiłem kilka faktów przed tobą, bo przecież Ziemnior to mój ziom, co nie? Zresztą, to nie mój interes, że się z Żujkiem nie lubią. Każdy ma w swoim życiu taką osobę, której po prostu nie trawi, nie? W moim przypadku to może i nawet więcej takich osób się znajdzie, bo, na przykład, taka matematyczka z mojej podstawówki, o Hoferze Święty, jak ja jej nienawidziłem, w dodatku miała takie obwisłe cycki, jakby co najmniej dwudziestkę dzieci wykarmiła. Albo taki Koudelka. Nie dość, że pościel to głupi. On serio myśli, że od otwierania ust dalej poleci? No please, jak to mówią są ludzie i parapety.
W każdym bądź razie, nie o tym chciałem.
Mam dla ciebie nowy trop, a co!

Kac morderca nie zna serca, dzisiejszego ranka wyjątkowo mocno odczułem na sobie sens tego powiedzonka! A mój dziadek zawsze mówił, że na kaca nie ma lepszego lekarstwa niż szklanka mleka i trochę świeżego powietrza. I, wierz lub nie, ale to się sprawdza. Dlatego, gdy już nieco się ogarnąłem i gdy podwędziłem ciepłe, wełniane skarpetki Stjernenowi, pohasałem na Krupówki. Milusio było trochę się dotlenić i przy okazji popatrzyć na polskie dupcie. Oooo uwierz mi, z kacem życie jest trudne, ale widok sexi lali potrafi nieźle zniwelować nieprzyjemne łupanie w głowie.
Gdyby nie fakt, że wyglądałem jakbym w nocy ziemniaki zbierał, cały sflaszały i z workami pod oczami niemalże na pół twarzy, podbiłbym do takiej sztuki, mówię ci, laska obłędna była. Tleniona blondyna, jasnoróżowy błyszczyk na ustach, którego smaku chętnie bym pokosztował i dłuuuugie nogi odziane z sexi kozaczki. Pukałby jak Jehowy w drzwi! I gdy tak przyglądałem się jej ukradkiem, usłyszałem dziwnie znajomy głos. A tak, zorientowałem się szybko, to był Stefcio Hula, mój kompan do picia, piliśmy razem Wyborową gdzieś, nie pamiętam gdzie. Panie komisarzu, zapamiętaj moją radę, nigdy nie pij z Polakami. To nie nasze tempo, zdecydowanie. Do dziś mam luki w pamięci, wiem tylko jedno, działo się wtedy, oj działo.
Chyba próbowałem śpiewać to polskie disco polo. Kupiłem firankę i Cztery Osiemnastki. Cieszę się, że pamiętam to jak przez mgłę.
- Denis, to jest dobry interes. Lepszy niż handlowanie bimbrem.
Spojrzałem w bok i rzeczywiście, obok Stefka stał ten Rusek, Denis Kornilov. Jak zwykle, nos przysłaniał mu pół gęby, a rozbiegane oczy ani myślały skoncentrować się choćby przez chwilę na Stefciu. Był dziwnie nerwowy, ale w sumie, on taki zawsze jest. Nawet po kilku głębszych, gdy uderza na podryw.
- Zbiłem fortunę na tym. - Mruknął niewyraźnie. - Każdy lubi mój bimber.
- Wiem, wiem. Zrobił furorę na moich urodzinach. Pan Prezes upił się, że hoho, ten pomarańczowy zwłaszcza mu posmakował.
- Ooo to pewnie miał niezłe schizy.
- Człowieku, co on robił! - Stefciowi aż oczy zabłysnęły. - Najpierw zgolił wąs! A potem zaczął twerkować!
- To chyba musiał być towar z tej superhiprmocnej produkcji. - Uśmiechnął się dumnie Korniszon, to jest Kornilov.
- Zdecydowanie. W każdym bądź razie, czas na nowy przekręt, kolego. - Stefcio puścił oczko.
A Denisowi ręce zaczęły się trząść i pocić.
Nerwowym ruchem poprawił czapkę, rozglądnął się uważnie na boki, a potem ściszył głos niemal do szeptu.
- Nie wiem, czy jestem gotowy na szmuglowanie sprzętu narciarskiego...
*************

oto i ja i rozdział, który powala, tak wiem.
chciałabym jeszcze odnieść się do ostatniego rozdziału: gdy go opublikowałam, zobaczyłam, że wszędzie zamiast werner pisze werter, ale to wynika z faktu mojego uwielbienia do 'cierpień młodego wertera' ;___; wybaczcie mi ten błąd, a także to, że jestem za leniwa, by to zmienić. to wstyd, cam, wstyd :c
a teraz do łóżka, bo jutro trzeba wstać i ostatnie rzeczy dopakować. Małopolsko, szykuj się, bo nadchodzę ;33


3 komentarze:

  1. Stefcio zły? Stefcio i świat przestępczy? To zdecydowanie coś, co mi się podoba :D Ale Stefek, interesy z Kornilovem? To nie jest dobry pomysł, interesy z Ruskami to nie jest dobry pomysł.
    Detektyw Kofler się rozkręca, więc śmiechu jest coraz więcej i ja chcę czytać tego coraz więcej.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, przecież ten Bodo mnie do łez rozbawił, no ja nie mogę z niego.
    A Fannemel trzyma poziom. On ma gadane aż miło.
    I nasz Stefek z Denisem... w co ta chłopaczyna się wpakowała.
    Kurczę, pisz Ty więcej i częściej, proszę. Ładnie proszę. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. szmuglowanie sprzętu narciarskiego? że niby Stefan i Denis daliby radę? jakoś nieudolnie ich widzę w takiej roli. niee, oni nie ukradli tych wkładek naszemu Przyjacielowi.
    nigdy się nie spotkałam z takim opowiadaniem, wiesz? w sensie, taka fajna narracja, ogólnie całokształt mi się podoba ;3 dlatego mam nadzieję, że wkrótce ukaże się ósmy rozdział. będę na niego czekać.
    pozdrawiam, życzę weny! ;) x

    OdpowiedzUsuń