Hula: dobry interes nie jest zły
Życie Stefcia Huli nie jest łatwe, Stefcio ma bardzo trudne życie. Musi utrzymać rodzinę, dom i kota. Jego żona musi włożyć coś do garnka, bo kota przecież nie ugotuje - Milenka by się załamała. Zresztą zwierzęta dobrze wpływają na rozwój dzieci, więc kot - Huligan - musi żyć. A Stefcio nie będzie ciągle pożyczać od papy Polo, Tajner dobrą duszę ma, ale bez przesady, Stefcio zresztą swój honor ma!
A że skoki nie idą, to oddzielna i bardzo drażliwa sprawa, no po prostu słabszy okres, ale jeszcze kiedyś TCS będzie mój.
Mam też, jak zauważyłeś, drażliwy zwyczaj mówienia w trzeciej osobie. Okejka, próbuję nad tym zapanować, ale Stefcio Hula, wbrew przypuszczeniom społeczeństwa, to nie super bohater. Każdy swe słabości ma.
Więc skoki nie idą ani za cholerę, komornik goni komornika, kończą się zapasy ryżu, a rachunek za prąd wciąż przypięty jest kolorowym magnesem do drzwi lodówki. Za każdym razem, gdy chcę wyciągnąć kawałek wiejskiej kiełbasy, on wciąż tam jest, wciąż bezlitośnie przypominając o terminie zapłaty.
Niekolorowo jest w rodzinie Hulów. Jedynie Milenka, niczym promienne słoneczko wnosi blask do tych ciężkich czasów.
W czasach kryzysu człowiek musi się imać wszystkiego. Dlatego dobiłem interes z Kornilovem. Szmuglujemy bimber z Rosji przez Ukrainę i Białoruś. Dobry interes nie jest zły, a pomysłowy Stefcio jest pomysłowy. To spory zastrzyk gotówki dla mojej rodziny, w końcu nie musimy jeść tylko ryżu na zmianę z makaronem. Wczoraj nawet pozwoliliśmy sobie na goloneczkę z musztardą. Pokarm Bogów, prawie niczym twoje mannery.
Dlatego, druhu, mam nadzieję, że zrozumiesz Stefcia. Stefcio nie chce źle, on tak dla rodziny robi. Milenka musi mieć godne warunki, a Marcelina przecież w szmatach z lumpeksu nie będzie chodzić. I Stefcio... Stefcio też ma swoje potrzeby.
Licho wie, dlaczego Kornilov się w to wkręcił. Udało mi się kiedyś go przekonać, Ruscy do takich rzeczy zdolni, wiesz jak jest. A myśmy nie lepsi. Jedna krew. Poza tym, Kornilovy bimber to dobry alkohol, a jego asortyment jest naprawdę szeroki. Ma, co tylko chcesz. Nasz interes się rozrasta, MO chce, abyśmy zaopatrywali je w alkohol, a ostatnio nawet jakaś rosyjska mafia się nami zainteresowała. Popularny Stefcio jest popularny. Rządzimy w tym światku i nawet chcemy rozszerzyć naszą działalność do innych części Polski.
I wiesz, Kofler... gdybyś czegoś potrzebował... Dla ciebie pięć procent zniżki.
O sprzęcie narciarskim nic nie wiem, twojemu informatorowi się w głowie poprzekręcało. Kto ci takich głupot naopowiadał?
Fannemel, no popatrz się, i ty wierzysz jego zbójeckiemu spojrzeniowi? Przecież gołym okiem widać, że to nie jest dobry człowiek. Pijak taki, bezbożnik i rozpustnik jakich mało! Głupot ci nagadał i tyle. Sprzęt narciarski to poważna sprawa, Stefcio nie może tak ryzykować, przecież ma rodzinę. Niech Fannemel najpierw wytrzeźwieje, a potem zeznania składa.
***
Kornilov: zaprzeczenie
Ja nic nie wiedzieć, ja dobrym chłopak. Żaden bimber, żaden sprzęt, żadne szmuglowanie. Ja tylko do cerkwi i na skocznie chodzić, ja dobry chłopak, każdy ci to powie.
***
Wellinger: Cierpienia młodego Wellingi
Życie jest trudne, gdy ma się naście lat. Człowiek dorasta, zmienia się jego ciało, psychika, zmieniają się ludzie wokół niego. Nie jest fajnie i beztrosko, jak było kiedyś. Każdy coraz więcej wymaga, z drugiej strony wciąż widząc w tobie dziecko. Nie traktują cię poważnie, ale piwo i playboy'e kupować im musisz. Dowód w kieszeni nie wystarczy, by ludzie brali cię na poważnie. Prawda jest brutalna: chcesz być szczęśliwy? Nie dorastaj!
Ciężko jest mi, a nawet nie mam z kim o tym porozmawiać. Drużynowy psycholog mnie wyśmiał, powiedział, że to część inicjacji, że każdy - prędzej czy później - musi przez to przejść. Że to na pewno mnie ukształtuje. Trenerowi przecież na nich nie poskarżę, bo wyjdę na maminsynka i kabla. Muszę to wszystko w sobie dusić, dławić się tym każdego dnia. Zostaje mi jedynie gorliwa modlitwa i nadzieja, że kiedyś to się skończy.
Ja... Lubię ich, naprawdę ich lubię. Są mili i przyjacielscy, dają mi dobre rady, jeśli chodzi o skoki, dzielą się swoim doświadczeniem i w ogóle. Ale gdy im się nudzi lub gdy ich lenistwo o sobie przypomina... zmieniają się wtedy w potwory. Nikt nie zliczy, ile już razy musiałem ścierać podłogę, bo Wank znowu zarzygał pół pokoju, nikt nie wie, ile razy miałem głowę w kiblu (moje biedne włosy... Dla nich to katorga, nawet superdrogie odżywki im nie pomagają, kostka sedesowa zniszczyła mi życie). Niczego nie pragnę tak mocno, jak tego, by w końcu w drużynie pojawił się ktoś młodszy kogo i ja mógłbym dręczyć!
Nieraz wyobrażałem sobie jak będę się mścił na następnym młokosie, zemsta jest słodka i myśl o niej trzyma mnie przy normalności.
Wieczór poprzedzający zniknięcie wkładek Seva był straszny. Chłopcy byli bardzo nakręceni, szykowali się do imprezy, pili piwo i śmiali się z Norwegów. Ja nie miałem ochoty na imprezę, to był jeden z tych dni, w którym chciałem położyć się na łóżku w rozciągniętych dresach i oglądać do rana komedie.
- E, Wellinga, dzisiaj wymięka. - Orzekł głośno Wank. - Dla niego dzisiaj tylko dobranocka, paciorek, siku i lulu.
Reszta wybuchnęła gromkim śmiechem, a ja jedynie zarumieniłem się po korzonki moich cudownych włosów. Co jak co, ale moja czupryna to mój główny powód do dumy.
- Cienko, Wellinger, cienko. - Mechler walnął mnie przyjacielsko w głowę, nie przestając rechotać. Boże Święty, ten człowiek jest taki obleśny!
- Po prostu nie mam dzisiaj ochoty. - Burknąłem, mierząc ich wszystkim pogardliwym spojrzeniem.
- Mutti nie pozwala ci na imprezy? - Severin szturchnął mnie łokciem.
- Chłopie, w tym wieku to tylko skoki, imprezy, seks i narkotyki. - Freitag puścił mi oczko.
- Ale okej, jak chcesz. Zostań razem ze swoim misiem i nie buntuj się, o ósmej masz już grzecznie spać. - Przykazał mi ojcowskim tonem Freund.
Skuliłem się w sobie,nie mogąc ich dłużej słuchać. To było straszne, czułem się jakby mnie psychicznie molestowali. Ich śmiechy długo siedziały w mojej głowie, nawet, gdy już wyszli na miasto słyszałem ich pogardliwy rechot. To bolało. Nie mogłem tak dłużej, nikt mnie tutaj nie rozumiał. I oni wszyscy, niby tacy super i w ogóle, a w rzeczywistości zawsze było tak samo - zawsze mnie wyśmiewali. Nic nie poradzę na to, że jestem rozsądny, że nie chcę ciągle latać do tych wszystkich dyskotek i lizać się z pannami, które nic dla mnie nie znaczą. Na litość Boską, nie chcę skończyć jak Hilde, chcę dla siebie czegoś więcej, czy ktoś to rozumie? Chce sławy, kariery takiej jak Małysza, zwycięstw więcej niż Schlierenzauer. Chcę prawdziwej miłości, dziewczyny, która skradnie moje serce, a nie dziewictwo w dyskotekowym kiblu.
I chcę, żeby ktoś to wreszcie zrozumiał, a żeby oni się wreszcie ode mnie odczepili.
Tak, byłem wtedy wzburzony i zbulwersowany. Tak, mogłem zrobić coś, czego potem bym żałował...
***********
a taki tam rozdział na ostatnie dni sezonu, mojej młodości i bycia hot 18. chociaż nie wiem, czy starość to już czy za rok, who cares, ja wieku już nie liczę. my wiecznie młodzi i piękni, ot co :D
i ja tak bardzo zła dla wellingi, mojego rówieśnika, no smuteczeq, ale on może zrozumie, że sztuka wymaga poświęceń :D
(KK nasze ojej, tyle miłości!)
Biedny Stefanek! Pracuje w pocie czoła dla rodziny, która żywi się tylko makaronem i ryżem, a jeszcze go oskarżają ( ja też miałam go po poprzednim rozdziale w gronie podejrzanych, ale ciiii....). Szmuglowanie bimbru nie jest złe. Można by nawet powiedzieć, że to pomysł na biznes idealny w dobie kryzysu. Tylko co Stefanek zrobi, jak Putin granicę zamknie? Pomrą Hule z głodu, jak nic.
OdpowiedzUsuńA przez Andiego ( a raczej tytuł fragmentu jego zeznań) obudziły się we mnie wspomnienia. Cierpienia młodego Wertera... Żeby tylko Niemaszek skończył nieco lepiej ;)
Kocham to opowiadanie, każde słówko. Genialna jesteś, ale pewnie piszę to już któryś raz ;)
Pozdrawiam :*
Oj Welli, Welli. No to zrozumiałe że cierpisz, ale przecież chyba nie ukradłeś wkładek Severinowi za te złośliwe komentarze? Zbyt przejęty byłeś, chyba że jesteś świetnym aktorem, to punkt dla ciebie za zdolności.
OdpowiedzUsuńA Stefcio. Oj, oj, dla dobra rodziny to ci wszystko wybaczę ;) Dla Marceliny, Milenki i nawet dla Huligana! Tylko wiesz, pamiętaj że Kofler to jednak policjant, ta twoja zniżka to prawie jak łapówka.
Super super superrr. Uwielbiam to opowiadanie, jest takie inne, takie fajowskie! Nie umiem zdefiniować co mi się w nim tak bardzo podoba, chyba sama forma xd
Pozdrawiam, życzę weny! :) x
Cudeńko jakich mało.
OdpowiedzUsuńPrzez Stefcia to mnie brzusio od śmiechu boli.
A Rusek niby taki święty... to ciekawe czemu ma taką mordę przepitą.
A Welluś taki biedny, ale w jednym ma rację. Mechler jest obrzydliwy. Fuu.
Kocham kocham kocham.