Wank: Die Rettunsaktion
Spokojnie składałem swoje ubrania w równą kostkę tak, jak to niegdyś uczyła mnie moja Mutti, gdy Sevi a) przezwał mnie Wieżowcem (a ja mam kompleksy na punkcie swojego żyrafiego wzrostu!); b) przeklął siarczyście i zaczął panikować jak baba w czasie okresu, bo "nie mam, w co się ubrać". Tyle, że Freundowi wkładki się zgubiły. Te do memlania. Początkowo myślałem, że Severin odłożył je w nie to miejsce, co zazwyczaj, ale po chwili i mi udzieliła się jego panika. Wkładki dla Severina są wszystkim, Sev bez wkładek to jak Hofer bez krótkofalówek, jak Żyła bez flaszki, jak Ahonen z uśmiechem! Niby jedna rzecz, a zakłóca całą spójność osobowości.
- Niemaichniemaichniemaich. - Severin usiadł na podłodze, objął rękami kolana i zaczął się bujać niczym w chorobie sierocej. Gdy spojrzałem w jego przerażone oczy, zrozumiałem, że sprawa jest poważna i że taki zwykły Wank nie da tu rady. Potrzebowałem wsparcia!
Ile sił w nogach pognałem do pokoju obok. Tam Mechler pił z Bodmerem piwo, a Wellinger pakował ich brudne majtki do walizek. Biedny Welli, ale taki los najmłodszego - jest naszym drużynowym chłopcem na posyłki, musi robić wszystko, co chcemy. Dlatego wysyłamy go po żelki i playboy'e, każemy sprzątać nasze brudy i gotować budyń. A jak się buntuje (bo Welli wciąż jest w wieku młodzieńczego buntu), łapiemy go za nogami i zanurzamy jego głowę w sedesie. Jak miałem z nim kiedyś pokój , słyszałem, jak modlił się, by szybko do naszej kadry dołączył ktoś młodszy od niego.
Był smutny wtedy, aż mi jego smutek się udzielił. Biedny Welli jest biedny.
I wtedy, kiedy organizowałem pomoc dla Freunda, Welli też miał taką przerażająco smutną minę.
To naprawdę straszne, że ta dzisiejsza młodzież tak łatwo wpada w depresje, ale cóż, społeczeństwo robi się coraz bardziej wredniejsze.
W każdym bądź razie, kiedy opowiedziałem im, co zdarzyło się przed kilkoma minutami u mnie i Severina, Andreas radośnie wyrzucił do góry ręce (zarzucając tym samym na moją głowę kalesony Bodmera) i krzyknął głośno: "Wybawienie!", po czym pognał po resztę chłopaków. Pobiegłem za nim i wyjaśniłem wszystkim, jaki mam plan.
Kiedy wpadliśmy do Freunda i zaczęliśmy przerzucać pokój do góry nogami, Freund nie miał najszczęśliwszej miny. Wyglądał tak, jakby prawda jeszcze do niego nie docierała, jakby wydarzenia z ostatnich minut były surrealistycznym snem. Chciałem nawet go przytulić, ale on odepchnął mnie mocno (do dzisiaj mam siniaka po tym! Jest w kształcie słonika, pokażę ci go potem) i odfuknął coś pod nosem. Z jego psychiką było kiepsko. Sevi zazwyczaj jest taki radosny i, jak samo jego nazwisko wskazuje,
freudlich, ale wystarczy, że coś stanie się jego wkładkom, a on zmienia się w bombę z tykającym zegarem.
- Patrzcie, co mam! - Geiger zamachał jakąś kartką. - To trop!
Faktycznie, kartka była tropem. Ktoś różowym atramentem równo napisał jedno zdanie, z którego jasno wynikało, że cała ta sytuacja znajdzie swój finał w Zakopanem.
Sevi był załamany.
- Porwali moje wkładki. - Mruknął, chowając twarz w dłoniach.
Odwróciliśmy wzrok. Przykro było patrzeć, jak przyjaciel przechodzi przez coś takiego. Naprawdę chciałem mu pomóc, bo od patrzenia w zapłakane patrzałki Sevika krajało mi się serduszko. A moja najukochańsza Mutti mówiła, że przyjaciołom trzeba w biedzie pomagać. Dlatego wysiliłem swój umysł; mój mózg pracował na najwyższych obrotach, szare komórki prawie mi się nie zafajczyły, a w połączeniach neuronowych doszło do spięć, ale w końcu nad moją głową zapaliła się żarówka i to nie tylko dlatego, że przypadkowo Freitag oparł się o włącznik światła, albowiem ja, Andreas Junior Wank, miałem pomysł.
- Kofler jest gliną, glina chyba jest lepsza niż żołnierz, sorry Mechler.
- To może nie najgorszy pomysł. - Poparł mnie Richi.
I nawet Severin delikatnie kiwnął głową.
I wysłaliśmy po ciebie Wellingera, a kiedy przyszedłeś, Severin zawierzył ci całe swoje życie.
***
Fettner: fettnerowe superucho
Cześć Andi, słyszałem, że prowadzisz sprawę Freunda i jego wkładek. To naprawdę miłe z twojej strony! Jesteś taki uczynny. No tak, wiem, że to obowiązek policjanta, ale ty nawet nie jesteś z Niemiec, więc chyba nie musisz, nie?
No tak, wiem, że tu chodzi o naszego skocznego brata. Rodzina musi sobie pomagać, chociaż że w tej naszej rodzinie więcej jest rywalizacji niż miłości. Dlatego jesteś moim bohaterem, Andi. Ściągnę ze swoich drzwi plakat Supermana i powieszę tam twoje zdjęcie. Od dzisiaj jesteś moim wzorem do naśladowanie, kiedy dorosnę, chcę być taki jak ty!
Oj, wzruszyłeś się. Ale nie przejmuj się, nawet superbohaterzy czasami płaczą.
Mam ci powiedzieć, co wiem, bo wiem dużo? Dobrze trafiłeś, kolego, nie ma lepszego źródła informacji we wsi niż Manuel Fettner! Mam oczy, uszy i tunele szeroko otwarte. Nic mi nie umknie.
To był bardzo mroźny dzień w Bad Mitterndotf. Podczas porannej przebieżki przemarzłem do szpiku kostnego, więc postanowiłem wstąpić gdzieś na herbatkę z cytryną. Chociaż, że od picie herbatki z cytryną zwiększa się prawdopodobieństwa zachorowania na Alzheimera. Nie chcę być na to chory, ale uzależnienie od herbatki z cytryną jest silniejsze ode mnie. Wiesz, że ja mam mało słabości, właściwie ulegam jedynie wspomnianej już herbatce z cytryną, gadaniu, tatuażom, kolczykom, kobietom i kolorowym piżamką.
No tak, dobrze mówisz, jeszcze często ulegam nic nie wartym dygresjom.
NIC NIE WARTYM? Ja ci się tu uzewnętrzniam, mówię, co mi na żołądku leży, wszystkie moje bolączki i czynniki stresogenne, a ty wyjeżdżasz mi z nic nie wartymi dygresjami? Serio? A ja słyszałem od Dietharta, który słyszał, jak Kasai mówił Velcie, że jesteśmy przyjaciółmi!
Dobra, Fettner, ogarnij łeb. Wdech, wydech, już dobrze.
A twojemu zdjęciu, kolego, już nie będę bił pokłonów.
Wracając do sprawy Freunda... W przytulnej kawiarni zobaczyłem Fannemela i Bardala, więc wykorzystałem wszystkie swoje talenty i, zamówiwszy ulubioną herbatę, niezauważalnie usiadłem przy stoliku nieopodal Norwegów. Mówili przyciszonymi głosami, ale fettnerowe superucho wszystko usłyszy. A wsłuchałem się, bo, wstyd przyznać, myślałem, że rozmawiają o jakimś hipertajnym planie pokonania nas.
Gadali o tym, jak pokonać Polaków.
My przestaliśmy się już liczyć w tej zabawie.
To naprawdę przykre.
- Boże Najdroższy, skaranie Boskie z tymi Polaczkami. Co oni, kurwa, tacy mocni się nagle zrobili? Daję sobie łapę uciąć, że Kruczek nie jest czysty. - Bardal z przygnębieniem pokręcił głową.
- Taa, też myślę, że dawno się nie mył. - Fannis wgryzł się w jakieś kaloryczne (!) ciastko.
Wiesz co? Niby z tego Fannemela taki nimfoman, taki kobieciarz i podrywacz, ale tak naprawdę, aż cały kipi od najwyższy zła. Ten człowiek ma wiele na sumieniu, widać to, choćby w jego posępnych oczach, słychać w mrocznym śmiechu rodem z horrorów. Za każdym razem, kiedy z nim rozmawiam, ciarki przechodzą mi po plecach. Jest coś upiornego w tym kurduplu.
- A tak z drugiej strony... Ale ten Freund mnie ostatnio wkurwił. - Anders B. zacietrzewił się, zagotował, błysnął gniewem w spojrzeniu. Wiele o nim słyszałem, wiele SKRAJNYCH i AMBIWALENTNYCH opinii. Ponoć jest oazą spokoju, takim trochę stoikiem, ale to wszystko to tylko pozory. On też ma niejedno za uszami i nie jest takim supertatusiem, na jakiego pozuje. - Nie dość, że bezczelnie memlił te pieprzone wkładki obok mnie, nie dość, że ochlapał mnie swoją pieprzoną śliną to jeszcze wyprzedził mnie w konkursie, w którym, notabene, miałem wygrać!
- Wkurzający gość. - Zgodził się Fannemel. - Mógłby znaleźć sobie jakąś lasię i z nią różne perwersja wyczyniać. A tak swoje niewyżycie seksualne na sprzęt przenosi.
- Zero poszanowania. Trzeba go ukrócić.
- Zdecydowanie.
- Ja już się o to, kurwa, postaram.
- Tak, zrób to!
- Ej, Fannis. To nie jest czasem ta papla?
Jak na komendę, Andres F. gwałtownie obrócił głowę w moim kierunku. Szybko zanurkowałem pod stół, udając, że zgubiłem łyżeczkę.
- Niee, coś ty. Fettner pewnie siedzi pod jakimś kioskiem i plotkuje z babciami.
- W sumie...Ale i tak chodźmy stąd.
I poszli, zostawiając mnie samego z moją złością. Nie wiem, jak można mnie tak obrażać. Przecież to, że wiem sporo rzeczy o innych nie znaczy, że jestem plotkarą! Ja po prostu zbieram informacje.
Właśnie, pożyteczne informacje. Dzięki stary, twoje zdjęcie z powrotem ląduje na moich drzwiach.
I wiesz co? Jeśli to Norwegowie porwali wkładki Freunda... Złap ich i ukaż.
*******
dobra, dobra, błedy słabo sprawdzałam,a le trochę się śpieszę. jestem w rozsypce, nie zmieszczę się w walizkę, a ciotka ma mi jeszcze kilka rzeczy do przemycania podrzucić.
Zako boli, byłam bliska by tam teraz być. wyszło, jak wyszło, nawet nie obejrzę, przyjaciółka ma mi jutro smsową relację zrobić :D
i wgl Michi wczoraj 3! Czujecie tę dumę, bo ja tak :D
a jutro wypieprzam do Niemiec i jeśli kolesia nie znajdę na dworcu (co jest bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że widziałam go tylko raz w życiu i to jakieś 6 lat temu), to łapię autobus do Monachium, kilka dni powłóczę się po mieście, potem spotkam Freunda, on pozna mnie z Rysiem i będziemy żyć długo i szczęśliwie, amen ;p
ktoś, coś -> ask.fm/globalnie