Wellinger: O byciu prawdziwym mężczyzną
Nie wiedziałem, co się dzieje.
Geiger klęczał na ziemi ze złożonymi dłońmi i odmawiał Zdrowaśki, Wank patrzył na mnie jak na jakiś cud medyczny, Freitag dumnie szczerzył zęby, a Severin przewiercał mnie gniewnym spojrzeniem, zupełnie jakbym zabił mu matkę naleśnikiem.
W dodatku moja głowa! No cóż, czułem się gorzej niż po pamiętnej imprezie urodzinowej Wanki'ego, kiedy chłopcy zmusili mnie do picia tej obrzydliwej, piekącej polskiej wódki.
Myślałem, że umieram.
Przyznam szczerze, że nie tak wyobrażałem sobie swoją śmierć. Nie chciałem zakończyć swojego żywotu tak marnie. Umrzeć na ból głowy lub/i od ciosów nieprzychylnego mi Freunda? Przecież to takie banalne! Chciałem odejść tak, by ludzie pamiętali o mojej śmierci, chciałem umrzeć tragicznie.
Chciałem kupić pistolet, stanąć na progu Królowej Holmenkollen i strzelić sobie w głowę.
Tak, taka śmierć byłaby godna.
Mistrz Goethe byłby ze mnie dumny.
Niestety Severin uważał odwrotnie. Gdy tylko otrząsnął się z szoku, rzucił się na mnie powtórnie i zaczął okładać mnie pięściami po twarzy. Ból głowy nasilił się, krew trysnęła z mojego nosa i mógłbym przysiąść, że usłyszałem nieprzyjemne chrząśnięcie, zupełnie jakby pękła mi kość. Myślałem, że ponownie stracę przytomność, ale na szczęście Andi i Karl odciągnęli ode mnie wzburzonego Severina, a Richard zaczął zajmować się moimi ranami. Muszę przyznać, że Richi całkiem sprawnie udzielił mi pierwszej pomocy, oczywiście pomijając ten fragment, kiedy zaplątał się w bandaż.
Po wszystkim usiadłem przy stole i piłem ziołową herbatkę, którą zaparzył dla mnie Richard. Severin siedział po przeciwnej stronie stołu i łupał na mnie morderczym spojrzeniem. Wank uspokajający gestem położył dłoń na jego ramieniu.
- Może mi ktoś wreszcie powiedzieć, co tu się dzieje? - Zażądałem nieśmiało, usilnie unikając wzroku Freunda.
- KURWA, WELLINGA, NIE PIEPRZ, TYLKO SIĘ PRZYZNAJ DO SWOJEJ, KURWA, WINY, TY... POTWORZE JEDEN! - Ryknął Severin, na co w moich oczach zgromadziły się łzy. Byłem taki zagubiony i przestraszony!
Ale nie płakałem. Duzi chłopcy nie płaczą. Zresztą nie mogłem pokazać im mojej wrażliwej strony.
- Sevi, wypij melissę. - Richi położył przed blondynem filiżankę z parującym wywarem. Dopiero tego wieczoru zauważyłem, że Richard naprawdę ma zadatki na dobrego lekarza.
- Więc, Severin poszedł na skocznię, bo w tym liściku, który znalazłeś, pisało, że odzyska tam swoje wkładki. - Zaczął relacjonować Wank. Oczywiście, nie obyło się bez żywego gestykulowania. Wieżowiec prawie nie przywalił Severinowi w twarz. To 'omal' trochę mnie zasmuciło. Freund zasłużył, aby ktoś mu mocno przypierdolił, bo przez tą całą sprawę z wkładkami w głowie mu się wszystko poprzestawiało. - I spotkał tam ciebie, a więc rzeczą zrozumiałą jest, że wyciągnął wniosek taki, iż to ty jesteś porywaczem wkładek. Zdenerwował się i rzucił się na ciebie. Straciłeś przytomność. Severin jednakże nie jest pozbawionym uczuć mordercą, więc cały zapłakany przyniósł zakrwawionego ciebie. Mieliśmy już dzwonić po księdza, by z ostatnim namaszczeniem przyszedł, ale wtedy ty zmartwychwstałeś. Oto cała historia.
- Wcale nie płakałem. - Burknął gniewnie Freund.
- Jedyne pytanie. - Wank rzucił mi spojrzenie pełne wiary. - Co robiłeś na Wielkiej Krokwi? Bo chyba nie stoisz za porwaniem wkładek...?
Przez chwilę patrzyłem na nich bez słowa, cały osłupiały. Dopiero potem dotarł do mnie sens wankowego pytania.
Myśleli, że ja... Ale... W głowie mi to się nie mieściło. W życiu nie zrobiłbym takiego czegoś kumplowi z drużyny, nawet gdy jest wredny w stosunku do mnie.
- Nie ufacie mi? - Zapytałem cienkim głosem. Chciałem zachować się jak prawdziwy mężczyzna, ale emocje wzięły górę i musiałem uznać wyższość drżącej wargi.
- To nie tak - zaczął ugodowo Freitag. - Ale popatrz na dowody...
- Wy nic nie wiecie! - Zarzuciłem im i się rozpłakałem.
Bycie prawdziwym mężczyzną diabli wzięli.
***
Freitag: Vaterschaft
Gdy tak patrzyłem na Andreasa - na jego zapłakane oczka, drżące usteczka, zarumienione od płaczu policzki - odezwały się moje instynkty ojcowskie.
Fakt faktem, że w wieku niespełna dwudziestu trzech lat nie jestem gotowy na tacierzyństwo, ani tym bardziej na adoptowanie tak dużego chłopca (w sensie dosłownym i przenośnym, ja przy Wellingerze wyglądam niemalże jak krasnoludek przy ogrze), ale przecież to nie przeszkadza w zbieraniu doświadczeń.
Wyciągnąłem ze swojej tajnej skrzyneczki Milkę (moją ulubioną, z oreo) i poczęstowałem nią Wellingę. Chłopak jak się dopadł, tak zjadł całą! Aż wszystkie moje ciepłe uczucia względem niego zniknęły.
W każdym bądź razie, dzieckiem nie jestem, więc o czekoladę się nie kłóciłem. Poza tym, no cóż, Andreas jest teraz w trakcie dojrzewania, a chłopcy w tym wieku mają duże potrzeby gastronomiczne.
- Też dostałem liścik. - Wellinga przerwał ciszę, jednocześnie rękawem wycierając usta z czekolady. - Miałem na kogoś tam czekać. Nie wiem, na kogo.
- Ale... - Wank zmarszczył brwi. - Coś mi tutaj nie pasuje.
- Po co ktoś miałby kazać ci przyjść, wtedy kiedy mi? - zdziwił się Freund.
- Żeby doszło do takiej sytuacji, do jakiej doszło. - Niespodziewanie odezwał się Karl. - Ktoś najwyraźniej bawi się z wami w kotka i myszkę.
*************
więc siedzę sobie, piję kawusię i oglądam serial. w międzyczasie dodaję rozdział, modląc się, by szybko spłynęło na mnie oświecenie, co do dalszych rozdziałów ;d;d
(i tak trochę smuci mnie, że tak dużo wejść, a tak mało komentarzy, zarówno tutaj jak i na freidrehen :c to średnio motywujące)
see ya.
Zanoszę się śmiechem już od pierwszego zdania i nie mogę przestać :) A jak wyobrażam sobie Richarda w białym kitlu to już w ogóle.
OdpowiedzUsuńSevi płakał niosąc nieprzytomnego Wellingę? hmmm ciekawe XD Historia zaginięcia wkładek Freunda niezwykle mnie intryguje, więc czekam na kolejny (oby również śmieszny) rozdział ;)
Pozdrawiam :)
Cam, Cam! Ja chyba muszę na kolanach do Niemiec iść w ramach przeprosin dla Wellingi. Oskarżyłam go, zrobiłam głównym podejrzanym, ale zachowuje się dziwnie, więc to było oczywiste :D I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że za tym wszystkim stoją Norki :D
OdpowiedzUsuńZ Sevem jest coraz gorzej. Btw jak zobaczyłam to zdjęcie u góry, to mało kawy nie wyplułam. Sev straszy jak duch w nawiedzonym zamku :D
Richie rozbroił mnie swoim instynktem ojcowskim, ale ojcem Wellingi nie mógłby być, bo to niemożliwe, aby dziecko było sto razy brzydsze od ojca :D
Weny dużo życzę i pozdrawiam :*
#płaczęześmiechu #hasztagitakiefajne #proszęsięprzyzwyczaićbotoumnienormalne #kochamtoopowiadanie
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jeszcze żadnego rozdziału nie skomentowałam, a to ogrooomny błąd. :D Uwielbiam to opowiadanie! Pierwszy raz zetknęłam się z tak świetnie napisaną historią komediową. Boże drogi. Płaczę ze śmiechu. Każde kolejne zdanie jest lepsze od poprzedniego! Niewielu ludzi, których spotkałam ma tak zbliżone poczucie humoru do mojego. :D
Pora się ogarnąć i przestać słodzić, bo nie będę potem płacić za wizyty i diabetologa. Mam ograniczony budżet i wydatki tego rodzaju nie są w nim uwzględnione. Wystarczy, że będę musiała opłacać sesje u psychiatry moim znajomym, bo przebywanie z osobą mojego pokroju pozostawia głęboki ślad. :D
POWODZENIA W PISANIU! Czekam na większą dawkę śmiechu. ;)
Powinnaś dostać za to jakąś nagrodę :D Freitag ratuje sytuację, inaczej skończyłoby się pewnie znów płaczem i większą ilością krwi.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, kto to taki sprytny...
(Dzięki Tobie moje spojrzenie na Wertera już nigdy nie będzie takie samo...)
Severin z nagłówka jest fantastyczny i jest zdecydowanie tym samym Severinem, który powoduje u mnie atak czkawki wywołanej ciągłym śmiechem. Zresztą, nie tylko on. Bo cała kadra niemiecka, Norki i cała reszta, która próbuje rozwiązać zagadkę KTO UKRADŁ WKŁADKI. Boże, Dziewczyno, dzięki Ci za to opowiadania, za tego Seva i całą pokręconą ekipę, bo gdy jest źle, to mogę sobie o nich poczytać, pośmiać się i humor od razu podnosi się o kilka kresek.
OdpowiedzUsuńW ogóle to ja wiedziałam, że to nie Wellinga. Nein, on jest zbyt tchórzliwy, nie śmiałby tego zrobić. Zatem, kto? Jakiś Norek. Albo ktoś, o kim nikt jeszcze nie pomyślał... Zatem?
A no, tak, jeszcze jedno. Cieszę się, że mam już szkołę za sobą. Bo jakby mi kazali przeanalizować znowu Wertera, to daję sobie rękę uciąć, że moja analiza i interpretacja bazowałyby na przeżyciach Wellingera. A to nie byłoby dobre. :D
Ściskam, życzę dużo Weny i biegnę na Manuela, żeby i tam szrajbnąć kilka zdań. Buziaki!