Okeeeej.
Fannis jest pojebany, co nie jest jakimś nowym faktem, bo chyba każdy, kto go poznał, to wie. Ale poziom jego zjebania wzrósł, gdy przyprowadził do hotelu wielkie, śliniące się psisko, które rezolutnie nazwał Fanniszauerem. Do dzisiaj nie miałem pojęcia, skąd go wytrzasnął. Pewnego dnia po prostu oznajmił, że ma psa i powierzył pieczę nad nim Sorsellowi. Sorsell oczywiście był zachwycony, niczym małolata idąca na swój pierwszy, poważny bal, z jakimś ciachem (na przykład mną), dodajmy. Wyprowadzał go na spacery, karmił resztkami z obiadu i paluszkami, nauczył go skakać przez płonąca obręcz oraz przeciągłego warczenia, gdy w pobliżu pojawiał się jakiś Austriak (niestety z papą Stoecklem włącznie).
Fannemel bynajmniej nigdy nie pałał miłością do zwierząt. Jestem wręcz pewien, że będąc dzieckiem, znęcał się nad biednymi kotami i wróbelkami. Los Fanniszauera, szczerze powiedziawszy, był mu obojętny.
Ja osobiście lubiłem Fanniszauera. Do czasu. Bo pewnego dnia zobaczyłem jego wielki pysk w moim akwarium. Z mojego ukochanego Turtlusia została tylko popękana skorupka...
Do dnia dzisiejszego nie mogę się z tego pozbierać.
Turtluś był mi bliski, jak żadna inna żywa istota. Przeżyliśmy razem tyle chwil, mówiłem mu absolutnie wszystko. A on został zamordowany przez wielkiego pchlaka.
Z winy Fannemela. Dlatego nie będę go krył. Muszę pomścić śmierć mojego zwierzątka!
Nie wiem dokładnie, jakie plany ma Anders i co zrobił. Ale wiem, że coś kombinuje. Sam fakt, że pies Wellingi znalazł się w naszych szeregach o czymś świadczy. A Fannis jest ostatnio taki tajemniczy. Zadaje się z dziwnymi ludźmi. I z byłą Severiną, i, w tym przypadku, nie chodzi mu o seks. Relacja Fannemela z kobietą niezwieńczona seksem jest BARDZO podejrzliwa.
Bacówka bacy Jędrzeja. Tam go znajdziesz.
***
Freund: Fannis!
Byłem pewien, że sprawcą moich wszystkich nieszczęść jest Fannemel. Nie wiem, czym mu zawiniłem. Czy on robi to, bo go w jakiś (całkiem nieświadomy) sposób skrzywdziłem? Czy po prostu jest złym do szpiku kości krasnoludkiem, którego hobby to rujnowanie ludziom życia? Albo może jest zazdrosny o mój metr osiemdziesiąt pięć? Bo, co tu dużo kryć, jego sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wygląda dość marnie.
Auf jeden Fall, jak można być tak podłym człowiekiem? I jak taka wielka ilość zła może zmieścić się w tak małej i wątłej osóbce?
Wiem, że Fannis nie jedno ma za uszami. Wystarczy spojrzeć w jego oczy - tajemnicze, pozbawione uczuć, złowrogie, jakby obłąkane. Zdecydowanie odgrywa tutaj czarny charakter.
I najważniejsze pytanie: Co wspólnego z tym wszystkim ma Ulrika?
***
Freitag: Obrady okrągłego stołu
- Potrzebny nam plan! - Zdecydował Wanki, przejmując rolę dowódcy, gdyż stan Severina znowu uległ pogorszeniu; będąc o krok od odnalezienia swoich wkładek, chwilowo wyłączył myślenie, wracając do pozycji embrionalnej i cichego popłakiwania. - Nie możemy tam wpaść jak na melanż i odbić wkładki.
Wellinga chrząknął.
- I Wellingatora, natürlich. - Andi Senior wywrócił oczami. - Jakieś pomysły, meine Herren?
- Ja wiem! - Geiger podniósł do góry dłoń. - Przebierzemy się za japońskich turystów, no wiecie, cyfróweczka, kapelusik, ryż pod pachą i zapukamy do tej bacówki z zamiarem kupienia oscypka. I wtedy, kiedy naszym łamanym angielsko-japońskim będziemy negocjować cenę i pytać o recepturę, ktoś z nas zakradnie się przez tylne wejście, albo okno lub komin, keine Ahnung, czy mają tam tylne wejście, i wykradnie wkładki!
Wellinga ponownie chrząknął.
- I Wellingatora. Szczeka?
- Nie, muczy - Prychnął blondyn.
- Wiesz o co mi...
- Okej, Geiger. Noch etwas? Czy serio będziemy musieli przebrać się za Japończyków?
- Możemy przekonać Daiki Ito...
- Geiger, genug.
Chłopak zasmuciwszy się wielce, spuścił głowę. Niestety nie miałem ani czekolady ani melisy, by móc pomóc mu wyjść z chwilowej depresji.
- Możemy zaprosić Fannemela na melo. Dobrej biby nie ominie. - Zaproponował Bodo. - Stefcio Hula nam pomoże. Potem go upijemy i dalej pójdzie z górki.
- Musimy działać z zaskoczenia i to jak najszybciej. - Odezwałem się stanowczym tonem. Bo pomyślałem sobie: hej Freitag, dlaczego Wanki tutaj rządzi? Przecież nie jesteś gorszy od niego! I masz ładniejszy uśmiech. I dołeczki w policzkach, za którymi KAŻDY szaleje. I znasz się na medycynie. Toż ty urodzony przywódca!
Znaczy, nie wiem, jak moje dołeczki mają się do moich zdolności przywódczych, ale nie o tym.
- Nie możemy wyłamać drzwi i oblać wszystkich kisielem? - Karl wzruszył ramionami.
Wank zmierzył go spojrzeniem, na co chłopak westchnął głośno.
- Dobra. Ja już się nie odzywam.
- Dlaczego Ulrika mi to zrobiła? Bo dałem jej kosza? To ona mnie pierwsza rzuciła. Warum? Warum? - Sevi przebudził się ze swojego otępienia, ale jakoś nikt nie zwrócił na niego uwagi. - Dlaczego to wszystko spotkało mnie? Byłem grzeczny. Zero rozpusty, zero złej reputacji. Och warum?
- Wiecie co? - Zagaiłem. - Powierzmy to Koflerowi. On to rozwiąże najlepiej.
************
No cześć.
Doczołgałam się tutaj w wielkich mękach, ale jestem z rozdziałem. Jakimś. Coś zawsze lepsze niż nic. Powiedzmy.
I dzięki za ponad 9000 wejść, jesteście supi i podziwiam Was, że czytajcie te bzdury. Ich liebe Euch so sehr, meine Schätze! <3
Tak mi smutno, tak mi źle, kiedy Sevi smuci się. Wkładki muszą sie znaleźć, bo inaczej biedny Sevik całkiem wpadnie w depresję. Fannemel to zło. Choć wygląda rzeczywiście niewinnie, a z tym porwaniem Wellingatora, to nawet sobie u mnie zaplusował. Ale jeśli rzeczywiście ma coś wspólnego z Ulriką i tragedią Seviego, to koniec mojej sympatii!
OdpowiedzUsuńWiesz doskonale, jak genialne to jest! Chciałoby się więcej i więcej.
Ściskam!
Chciałabym poinformować Cię o dodaniu Twojego bloga do spisu opowiadań poświęconych skoczkom narciarskim! Twój blog ma w liście następujący numer 58. Jeżeli chcesz coś zmienić w swoim zgłoszeniu, kieruj się do zakładki Spam (Nie zapomnij najpierw napisać numerek, bym wiedziała o jaki blog chodzi). Byłoby mi miło, gdybyś dodała gdzieś link do mojego bloga (jeśli to zrobisz to poinformuj mnie również w Spamie).
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie.